niedziela, 19 czerwca 2011

Światła pochylnie – Laura Whitcomb

Główna bohaterka nazywa się Helen i jest duchem, a dokładniej rzecz ujmując światłem. Przez ponad sto lat, towarzyszy ludziom, przyczepiając się do nich i towarzysząc im z dnia na dzień w ich codziennych czynnościach. Pewnego dnia, zauważa, że ktoś na nią patrzy. Co więcej, okazuje się, że on nie tylko ją widzi, ale także może z nią rozmawiać. Helen jest tak przerażona tym zjawiskiem, że ucieka. Dopiero po kilku dniach znajduje odwagę, żeby porozmawiać z tajemniczym nieznajomym. Okazuje się, że jest to inny duch, który „korzystając z okazji” wchodzi w ciało chłopaka, którego dusza, na skutek przedawkowania narkotyków ucieka. I tak zaczyna się niezwykła znajomość. Duch, przekonuje Helen do znalezienia pustego ciała, w które mogłaby „wsiąknąć” a tym samym ponownie poczuć się żywa. Pierwszy wybór okazuje się pomyłką, jednak drugi jest już strzałem w dziesiątkę, a przynajmniej tak się wydaje na początku.

Książka ta mnie niezwykle intrygowała od samego początku i przyznam się, że nie zawiodła mnie. Laura Whitcomb w niespotykany sposób przedstawiła miłość i cierpienie. Wątek, który wyjątkowo mocno na mnie wpłynął dotyczył skrajnie religijnej rodziny, do której trafia główna bohaterka. Hipokryzja i wręcz ślepe kierowanie się religijnymi zasadami, spowodowały, że z dnia na dzień wyniszczały rodzinę. Ciarki przechodziły mi po plecach na samą myśl, że niestety wokół nas nie brakuje osób, które w równie ortodoksyjny sposób podchodzą do wiary. Jeżeli ktoś lubi książki przesiąknięte duchami, ta książka powinna mu przypaść do gustu.



Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz