czwartek, 2 września 2010

Domofon – Zygmunt Miłoszewski

„W domach z betonu nie ma wielkiej miłości” tak kiedyś śpiewała Martyna Jakubowicz i jakoś wyjątkowo dobrze pasuje mi ta piosenka do Domofonu Miłoszewskiego.

O czym jest ta książka? O życiu w domach z wielkiej płyty, o miłości dwojga młodych ludzi, o przyjaźni, której często brakuje w naszym życiu, o samotności która nam doskwiera pomimo tego, iż otoczeni jesteśmy ludźmi, o karze jaką się płaci za błędy. A także o tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka, i o tym co trudno objąć rozumem.
Domofon sklasyfikowany został jako horror. Nigdy wcześniej nie czytałam tego gatunku, więc nie potrafię określić czy w swojej grupie jest on dobry czy zły, ale przyznam się, iż oczekiwałam trochę większego dreszczyku emocji.

Na pewno przyznaję punkt Miłoszewskiemu za takie poprowadzenie akcji, że do samego końca nie wiedziałam, co się wydarzy za chwilę i o co tka naprawdę chodzi!

Jeżeli chodzi o bohaterów:
Podobała mi się kreacja głównej bohaterki Agnieszki i przyznaję, że nie raz jej współczułam…
Z pewną doza sentymentu obserwowałam również perypetie Wiktora…
Zaskoczył mnie Kamil i szczerze mówić, teraz nie do końca rozumiem o co chodziło z początkiem, ale oczywiście szczegółów żadnych zdradzać nie będę.

Z minusów… jak dla mnie trochę zagmatwane i nie potrzebne było zmiana formy literackiej. Chyba rozumiem zamysł Maliszewskiego, ale mam nieodparte wrażenie, że ten zabieg się mu jednak nie udał. Poza tym ogólnie książkę oceniam pozytywnie :)



Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz