czwartek, 4 lutego 2010

Kryształowy Anioł – Katarzyna Grochola

Jak zobaczyłam tą książkę w księgarniach, to z trudem powstrzymywałam się przed jej kupieniem. Okładka zrobiła na mnie dziwne piorunujące wrażenie, a za uchem słyszałam diabelski szept „kup mnie!”. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż nie jestem fanką Grocholi, ale jednak… chęć przeczytania tej książki była na prawdę mocna.

Pomimo iż książki jednak nie kupiłam, pewnego dnia zawitała u mnie w domu. Bardzo szybko wzięłam się za jej czytanie i…

… no właśnie… i przeczytałam 20-30-50-150 stroni moje rozczarowanie rosło w zastraszającym tempie! Doszłam mniej więcej do 280strony i na drodze stanął mi ogromny kryzys. Każdą inną książkę po prostu bym odłożyła,ale z tą miałam problemy. Powiedziałam, że zaprę się i ją przeczytam, choć by nie wiem co!

Jest to historia dziewczyny imieniem Sara, w wieku ok. trzydziestki, która od najmłodszych lat walczy z wada wymowy. W przeddzień swojego ślubu nakrywa narzeczonego w łóżku, że swoją druhną, a zarazem najlepsza przyjaciółką. - Zresztą trudno mi zrozumieć, po co ten wątek został tam wpleciony, ale widocznie pisarka miała ku temu jakiś powód. Po tym wydarzeniu, Sara zbiera się w sobie i znajduje nową miłość swojego życia i wyprowadza się z nim do innego miasta, gdzie usiłuje na nowo wszystko sobie poukładać...

Ale teraz może trochę argumentów… po pierwsze ogromnie nie podobał mi się styl w jakim napisany jest Kryształowy Anioł! Na początku odebrałam go jako… infantylny, dziecinny, niedopracowany, ogłupiający czytającego. Wręcz miałam wrażenie, jakbym się w nieudany sposób wpakowała w głowę jakieś głupiutkiej trzpiotki, która w niekontrolowany sposób strzela chaotycznymi myślami jak z karabinu maszynowego. Pod koniec książki, czułam jakby Grochola chciała się po prostu nauczyć się nowego stylu i to było jej pierwsze podejście i nikt tego jeszcze nie sprawdzał. Choć przyznaję, że pod koniec szło już jej odrobinę lepiej, co nie zmienia jednak faktu, że u mnie za styl dostaje 2!

Następnie fabuła… tutaj również muszę podzielić książkę na dwie części. Pierwsza – ok. 200-250 stron – banalna, bez związku,zbyt flegmatyczna i rozległa. To co mnie najbardziej kuło podczas czytania to liczne opisy banalnych czynności w styl: podniosła prawą rękę, otworzyła szafkę i powoi wyciągnęła z niej blado brązowy słoik mielonej kawy, który kupiła 2 tygodnie temu specjalnie dla R. w lokalnym sklepiku na rogu sąsiedniego osiedla. a opis ten tylko odwraca uwagę od sytuacja w jakiej obecnie znajdują się bohaterowie i moim zdaniem jest całkowicie zbędny i stanowczo za szczegółowy.

Bohaterowie… niewyraźni, bez charakteru,płascy. Na tak prostą fabułę, jest ich stanowczo za dużo. Ponadto,przeskakiwanie z jednego do drugiego często powoduje, że czytelnik się gubi.

Ech… no cóż więcej mogę powiedzieć… nie jestem zachwycona ta pozycją. Końcówka Grocholi wyszła nawet fajnie, ale w każdym innym przypadku, nie doszłaby do końcówki…



Ocena: 3/6

7 komentarzy:

  1. Hmm po tej recenzji mam mieszane uczucia czy przeczytać tą książkę czy nie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba tego nie czytałam, więc nie będę się mądrzyć, mam natomiast pytanie - Ty sama zrobiłaś taki ładny szablon?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Nawet nie wiesz jak mnie uradowałaś tym, że podoba CI sie mój szablon! Niestety nie ja go zrobiłam, aż taka zdolna nie jestem :)
    Znalazłam go na stronie:
    http://www.deluxetemplates.net/

    A co od książki, to raczej średnio polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Kalio, świetny szablon, taki miły dla oka :) Za Grocholą nigdy nie przepadałam więc raczej się niegnę po tę książkę.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. A dziękuję, dziękuję :) aż się zarumieniłam! Po przejściach z onetowym blogiem, gdzie NIC nie można zrobić z grafiką tutaj aż mi miło popatrzeć na różne style i tylko mi żal, że jeden moża wybrać :)
    A co do Grocholii, to pewnie już do niej nie wrócę...

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja ostatnio walczę ( uwielbiam czytać i prawie czytam wszystko:::))) z "upoważnieniem do szczęścia" tej autorki. I walczę przeokropnie. Smutne, szare i nijakie. Takie bardzo pesymistyczne. Przeczytałam dwie historyjki i nawet nie pamiętam o czym były !!! Pamiętam tylko, że były bardzo deprymujące...
    Buziaki
    Lui

    OdpowiedzUsuń
  7. Czesc Lui :))) a wiesz, ja ostatnio stwierdzilam, ze jak jakas ksiazka mnie nie wciaga, to z nia nie walcze... w koncu jest tylew wspanialych ksiazek, ze na te slabe szkoda czasu... :)

    OdpowiedzUsuń